CO NAM MÓWIŁ CADYK? – rabin Chaim Halberstam (1793-1876)
Przedwojenny, żydowski sztetl odżywa w Nowym Sączu co roku, na jedną noc. Wszystko za sprawą jorcaitu (rocznicy śmierci) wielkiego rabina i cadyka Chaima Halberstama.
Rabin Chaim Halberstam (1793 – 1876) słynął w całej Galicji ze swej mądrości. Przybywali do niego po rady nie tylko Żydzi, ale też katolicy. Był wybitnym myślicielem. Dał się też poznać jako wielki filantrop. Często wolał pomagać obcym ubogim, niż własnej rodzinie.
Od 1830 roku do swojej śmierci pełnił urząd rabina sądeckiego. W tym czasie napisał dzieło religijne „Divrei Chaim” (hebr. Słowa Chaima). Tytuł tej księgi stał się także drugim imieniem wielkiego sądeckiego cadyka – w Galicji nazywano go „Divrei Chaim”. Pogrzeb Halberstama zgromadził tysiące ludzi wielu wyznań i był jednym z największych w historii Nowego Sącza.
Jego synowie objęli funkcje rabinów m.in. w Nowym Sączu, Bobowej, Sieniawie. Do dziś założone przez niego dynastie chasydzkie kontynuują jego dzieło w USA, Izraelu i Anglii.
Jorcait, czyli rocznica śmierci, to dzień wyjątkowy. W nocy cadyk stępuje z nieba aby zabrać modlitwy zanoszone przez chasydów i zanieść je przed tron samego Boga. Chasydzi zapisują prośby na karteczkach zwanych kwitłech i rzucają na grób Divrei Chaima.
Dzięki wspomnieniom chasydów ocalało wiele mądrości rebe Chaima. Oto niektóre z nich.
Chaim i jajko
Kiedyś przyszła do Cadyka kobieta i zapytała go, jak długo przyjdzie jej i licznej rodzinie żyć w nędzy? Sądecki Cadyk słynął z pomocy ubogim. Kobieta również chciała jego pomocy i błogosławieństwa. Wtedy wnuki Chaima krzyknęły do niego: „Dziadku, my mamy jajko kurze!”. Kobieta bardzo się ucieszyła. Powiedziała, że odda to jajo kurze sąsiadce. Jak ona pozwoli, to jej kura wysiedzi jajo i będą małe kurczaki. Z małych kurczaków też będą jaja, a potem następne. Trzeba będzie początkowo szukać kur do wysiadywania, potem wystarczy już swoich. Jak będzie dużo kur, to można sprzedać i kupić ciele. Krowa będzie dawała mleko, a potem będzie miała własne ciele, może nawet kilka. Kobieta sprzeda ciele i wybuduje nowy dom.
Dzieci słuchały wywodu. Nagle jeden wnuk potrząsnął przypadkiem stołem, jajko spadło na ziemię i się rozbiło. Dzieci wpadły w przerażenie. Marzenia prysły. „Teraz nic z mojego świetnego planu” – powiedziała kobieta. Cadyk wtedy porównał tą sytuację z życiem – człowiek póki może buduje marzenia i plany, do momentu kiedy nie dosięgnie szczytu. Nagle jajko spada, życie się wali, człowiek umiera i nic z planów się nie spełnia.
Przypowieść o pamięci
Cadyk często opowiadał tę opowieść. Żył kiedyś człowiek, który miał tak słabą pamięć, że kiedy wstawał rano to nie pamiętał gdzie dzień wcześniej położył ubranie. Szukał rozwiązania problemu. Zaczął zapisywać gdzie co położył. W ten sposób zawsze wiedział, gdzie ma swoje rzeczy rano. Notował: spodnie na krześle, buty pod łóżkiem, podkoszulki przy krześle, a ja w łóżku. Kiedyś nie zapisał: „ja w łóżku”, bo wydawało mu się to zbyt oczywiste. Obudził się i zaczął szukać siebie. Tak się zakłopotał, że zaczął krzyczeć „gdzie ja jestem!”, sam się zgubił.
Morał, jaki z historii wyciągał Cadyk był taki, że wiele zapisuje, pamięta o potrzebach codziennych ale często gubi ducha, samego siebie. I często już jest za późno, żeby go znaleźć.
Cadyk i karczma
Rabin Halberstam rozstrzygał także przyziemnie spory. W pewnym czasie była do kupienia karczma w okolicy miasta. Mieszkali w niej i prowadzili ją Żydzi. W czasie sprzedaży poprzez licytacje, poprzedni dzierżawcy przegrali ją z sądeckimi chasydami. Zawiedzeni postawą religijną zwolenników świętego rebe, poprzedni karczmarze pojechali do Cadyka aby coś zrobił, bo było niezgodne z tradycją podkupywać poprzednich właścicieli. Cadyk wezwał do siebie nowych właścicieli, którzy niegrzecznie powiedzieli mu, że sprawa, dla której ich wezwał nie ma nic wspólnego z religią. Cadyk się oburzył i zrobił im wykład na temat Tory. Zwrócili karczmę poprzednim właścicielom.
Chaim i pobożność
Cadyk Chaim Halberstam słynął z tego, że już od najmłodszych lat szukał drogi do doskonałości i pobożności. Kiedyś, pod koniec życia zwierzył się swoim chasydom: „początkowo chciałem nawrócić cały świat. Potem całe miasto. Kiedy zrozumiałem, że to niemożliwe chciałem nawrócić własną rodzinę. Na końcu życia zrozumiałem, że nawet samego siebie ciężko mi jest nawrócić”.
Te i setki innych opowieści krążyły przez lata wśród potomków nowosądeckich Żydów. Pamięć o nich jest ciągle żywa wśród chasydów.
Fot. Piotr Droździk