ATOMOWA KAMIENICA – Rynek 23 i Wąska 2

Kamienica Rynek 23 jest olbrzymia. Rozrzucona między ulicę Wąską i Ducha Świętego stanowi jeden z największych domów sądeckiej starówki. Niestety, w ostatnich czasach niszczała. Pozostaje mieć nadzieję, że po ostatnim remoncie jej losy się odmienią.

W XIX wieku dom nosił numer 9. W 1867 r. „dziewiątka” należała do Antoniego Gutowskiego i Mendla Szperlinga, handlującego drewnem. Następnie sprzedano ją Baruchowi Hollanderowi, a w 1884 r. Jakubowi Klapholzowi. Kondycja domu została nadszarpnięta podczas wielkiego pożaru miasta z 1894 r. Potem właścicielem nieruchomości byli bracia Dawid i Mojżesz Klapholozwie, synowie Jakuba. W 1910 r. kamienicę kupił Majer i Maria Engelberg, a przed wybuchem II wojny światowej klucze dzierżyli jego następcy z rodziny Rossler.

Dom pełnił funkcję handlową. Zdecydowanie najważniejszym miejscem był mieszczący się na parterze wielki sklep żelazny Leona Sterna, potentata na rynku budowniczym. Stern właśnie tutaj, jeszcze pod „dziewiątką” zaczynał swój interes. Przed 1939 r. należał już do najbogatszych sądeczan. W kamienicy można było kupić cement, wapno, papę itd. Bardzo długo był to jedyny w mieście kompleksowy punkt budowlany. Obok wejścia do Sterna znajdował się malutki sklepik z ubraniami A. Goldfarba. Niedługo przed wybuchem wojny drugi, konkurencyjny sklep żelazny otworzył Juda Lustig. Jego asortyment był jednak mniejszy niż sąsiada, skupiał się na wykonywaniu dla klientów gotowych elementów z żelaza. Mniej okazale prezentował się handel przy Wąskiej. Tam Feiga Horowitz miała sklepik z produktami mlecznymi. Obok mały stragan z pieczywem prowadził Izaak Kornhauser. Przez opuszczone dziś drzwi wchodziło się do piekarni Pinkasa Tobiasa. Tętniąca niegdyś życiem ul. Wąska dziś stanowi „atrakcję” miasta.

Na początku XX wieku mieszkało w tej kamienicy wielu ważnych lokatorów. Jednym z nich był CK kapitan Maurycy Rosenberg, służący w 20 pułku piechoty. Krótko mieszkał tutaj też Eliasz Klapholz (1875-1937), od 1909 r. radny miejski. Tak jak rodzina handlował drewnem. W kamienicy urodziła się też jego żona, Fimel (ur. 1872 r.). W 1900 r. w budynku mieszkał też właściciel karmu handlu bławatnego Bernard Walter (ur. 1877 r. w Gorzkowie) z żoną Pepi (ur. 1874 r.) i dziećmi: Heleną (ur. 1895 r.) i Fryderyką (ur. 1897 r.). Wydaje się, że wszystkie te osoby zginęły w czasie Holokaustu.

Wielki świat zawitał pod „dziewiątkę” dzięki handlarzowi towarami damskimi, Abrahamowi Infeldowi (1864 – 1914). Pochodził z Krakowa, a do Nowego Sącza sprowadził się w celach biznesowych. Tutaj urodziła się jego żona Mina (w 1871 r.), tutaj wziął ślub w 1890 r. Szybko na świat przychodziły ich dzieci: Leser (ur. 1894 r.), Menasche (ur. 1898 r.) Hana (ur. 1899 r.), Leibe (ur. 1891 r.), Fani (ur. 1895 r.), Rachela (ur. 1896 r.) i Lotti (ur. 1911 r.). Wygląda na to, że wojnę przeżyła tylko ta ostatnia. Lotti Taylor zmarła w 2001 r. w Holonie w Izraelu. Doskonale pamiętała jak do ich domu przyjeżdżał kuzyn z Krakowa – Poldek z rodzeństwem. Nikt nie przypuszczał, że zostanie światowej sławy naukowcem, znajomym Einsteina i Plancka! W tym czasie Abraham solidnie kształcił dzieci, bo w rodzinie Infeldów edukacja była priorytetem. Menaszke, trochę po cichu był zaangażowany w ruch syjonistyczny. W nagrodę za zdaną maturę matka wysłała go do kuzyna, do wielkiego Krakowa, jak napisał późniejszy Poldek Infled. Wypad był udany – Menaszke poślubił swoją kuzynkę, a siostrę przyszłego Profesora. Bronia ukończyła z wyróżnieniem kurs seminaryjny, a z mężem wyjechali do Tarnowa. W czasie wojny Menaszke musiał przebywał w Krakowie, na co wskazują dokumenty. Bronia została zamordowana przez nazistów w Auschwitz, w lutym 1943 r. Przed wojną, jak wynika z archiwów UJ, wszyscy Infeldowie z Sącza wyjechali do Wiednia, ratując swoje życie. Meszasze studiował w Krakowie prawo, a 19 czerwca 1923 r. uzyskał tytuł doktora praw. W czasie wojny matka rodziny, Mina wróciła do rodzinnego Nowego Sącza, co było potwornym błędem. Jak wynika z zeznania jej kuzyna zginęła w obozie zagłady w Bełżcu.

Zdecydowanie warto tutaj wspomnieć o profesorze Leopoldzie Infledzie (1898-1968), który często bywał pod adresem Rynek 23. Był wybitnym fizykiem, przyjacielem Einsteina, autorem prac z ogólnej teorii względności, teorii pola i elektrodymaniki. Po wojnie zasiadał w Polskiej Akademii Nauk i Światowej Radzie Pokoju. Na studia poszedł wbrew ojcu, a jego mistrzem był sam Władysław Natanson. W 1920 r., w Berlinie poznał Einsteina, ale wrócił do kraju. W 1930 r. otrzymał stanowisko asystenta w katedrze Fizyki Teoretycznej na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, gdzie następnie uzyskał habilitację. W 1932 r., już w Lipsku, napisał dwie prace, po których jego kariera szybko ruszyła do przodu ( na temat rachunku spinorowego i równania Diracka). Jako stypendysta Rockefellera przez dwa lata przebywał w Cambridge. Odrzucił stanowisko profesora w Wilnie, a w 1936 r. został stypendystą w Princeton. Wówczas, razem z Einsteinem napisał książkę Ewolucja fizyki (do dziś miała ponad 200 wydań!). W 1938 r. został profesorem w Toronto i tam przeżył wojnę. Po 1945 r. został niesłusznie oskarżony o kontakty z komunistami w Polsce. Infled miał rzekomo sprzedawać tajemnice wojskowe dotyczące broni nuklearnej. Zdecydował się wrócić do Polski, gdzie podjął pracę w Instytucie Fizyki PAN. Niezwykła postać – zmarł 14 stycznia 1968 r., dokładnie 50 lat temu!

Kiedy Poldek bywał w Rynku musiał spotykać sąsiada Infeldów, niezwykle przedsiębiorczego właściciela handlu mieszanego Szymona Nattela (syna Abrahama i Aliny, ur. 1845 r.). Nattel był dwukrotnie żonaty: pierwszy raz z Amelią (ślub w 1895 r.), drugi raz z Goldą Spirą (ur. 1867 r. w Krakowie). Cała jego rodzina zginęła w czasie wojny, on jej nie doczekał. Córka Szymona, Malka Rychter (ur. 1887 r.) zginęła w Bełżcu, jak zeznała jej kuzynka Lea Shur. Podobny los spotkał jego synów: Izraela i Szymona ( ur. 1881 r.) wraz z rodzinami. W 1910 r. mieszkał tutaj także kapitalista Berl Kinderman, Syma Majer (właściciel handlu bławatnego), Meilech Klein (handlarz, który świetnie wykształcił dzieci), Mozes Kreiser (handlował mąką), Izaak Roth (wytwarzał materiały szewskie) i Hirsch Schonfeld (handlarz obuwiem).

W sierpniu 1939 r. dom nadal był zamieszkany przez wiele rodzin. W najbardziej okazałych pokojach żył Salomon Rossler (ur. 1894 r. w Turce, na kresach), z żoną Sarą (ur. 1900 r.), córką Engelberga. Rosslerowie podczas wojny uciekali na wschód i tam ich zabito, w Kołomyi. Wojny nie przeżył też ich syn Jesiachu (ur. 1928 r.). Mieszkanie obok wynajmowała kupcowa Regina Birnbaum (ur. 1893 r.) z ojcem Szają (ur. 1857 r.). Lokatorem budynku był także kupiec Henryk Monderer (ur. 1891 r.) z żoną Fani (ur. 1900 r.). Henryk, właściwie Chaim pochodził z Kurowa pod Nowym Sączem. Wiemy, że ona zginęła, po nim ślad przepadł. Występuje w dokumentach powojennych Jointu, więc wygląda na to, że przeżył Zagładę. Zginęły też ich córeczki: Hania, Bine oraz syn Smerl. Znanym mieszkańcem kamienicy był kupiec Chaim Peterfreund (ur. 1880 r.) i jego żona Tova. Mieli liczną rodzinę: Schulim (ur. 1912 r.), Simon (ur. 1914 r.) – obydwaj zginęli w Nowym Sączu. Ich bracia: Hirsch (ur. 1892 r.) i Chaskiel (ur. 1910) zginęli w Dukli; Mojżesz (ur. 1908 r.) zginął w getcie w Krakowie. Rena Anisfeld pisała: Na początku r. 1942 Hamann kazał uwięzić sześćdziesięciu Żydów (między innymi Peterfreunda, Chaima i Rajzię Klagsbaldów) pod zarzutem kombinacji mieszkaniowych. Z więzienia zabrano ich na cmentarz i tam zastrzelono. Tak dopełnił się los rodziny.

W czasie okupacji wysiedlono Żydów do getta. Jeszcze na początku rządów Hamanna napisano, że w kamienicy mieści się sklep Lustiga, „biedny” galanteryjny sklep Salomona Bodnera, skład papieru Salomona Klauznera i winiarnia Natana Weindlinga. Niemcy zmienili nazwę sklepu Sterna na „Hanse”, który to napis wypisany był typowym dla faszystów gotykiem. Wówczas w budynku mieściła się komórka wywiadowcza ZWZ – AK. W tym czasie działający w tej samej kamienicy sklep Ludwika Schreinera stał się miejscem konspiracji. Mieściła się tutaj skrzynka wywiadowcza wydobywająca informacje z gestapo. Właściciel przesyłał też broń i amunicje do inspektoratu w Tymbarku.

Rynek 23 ma niezwykłą historię. O kamienicę otarła się wielka historia, o której nikt nigdy nie wspominał. Pozostaje mieć nadzieję, że wróci ona do pamięci sądeczan.