NAPISZCIE O CHAJCE – wspomnienie Markusa Lustiga o Chajce Wasner
Jakiś czas temu na naszej stronie internetowej ukazał się artykuł poświęcony kamienicy przy ul. Piotra Skargi 8. Wówczas Markus Lustig przypomniał nam o Chajce Wasner, która mieszkała w tym domu. Do końca życia będzie pamiętał uśmiechniętą dziewczynę stojącą na balkonie kamienicy… Pamiętamy, wypełniamy testament Markusa.
***
W Nowym Sączu działały dwie ważne instytucje publiczne: szpital i sierociniec. Sierociniec założył bankier o nazwisku Maszler, który był jednocześnie kuratorem tej instytucji. Organizowano tu co roku seder i zapraszano żydowskich żołnierzy, którzy służyli w pierwszym pułku. Sierociniec otaczał piękny ogród, w którym znajdował się plac zabaw dla dzieci z huśtawkami i karuzelami. Zawsze miałem kolegów, mieliśmy też czas na rozliczne zabawy i przyjemności w przestronnym ogrodzie. Pewnego razu spotkałem w nim piękną dziewczynę z warkoczami.
– Jestem Mordechaj Lustig – powiedziałem do niej.
– A ja Chajka Wasner – odpowiedziała.
Poznaliśmy się, zaprzyjaźniłem się z nią i zostaliśmy przyjaciółmi aż do wybuchu wojny.
W dni powszednie święta Sukkot roku 5695 (1934-1935) moi rodzice dowiedzieli się, że jeździłem na rowerze, co nie licowało z powagą chłopaka uczącego się w jesziwie. Rodzice postanowili ukarać mnie i wysłać do Mszany Dolnej i do wsi Słomka, do dziadka. Ich plan przewidywał, że będę mieszkał w Mszanie Dolnej przez cały tydzień, oprócz prócz piątku i soboty wieczór.
Tak to urządzili, że każdego dnia będę jadał ciepły posiłek u kolejnej rodziny w miasteczku, zaś w piątek wieczorem przybywał do dziadka na piechotę lub konnym wozem, aby spędzić z nim sobotę. Tak się i stało. Mieszkałem tam przez cały rok i uczyłem się w Talmud Tora. Cały ten czas bardzo tęskniłem za domem, ale z powodu okoliczności stałem się dzieckiem samodzielnym. Tory kolejowe, które prowadziły do Nowego Sącza, przebiegały naprzeciw okna domu dziadka. Do jego domu prowadziła szosa, a za nią rozpościerał się stok prowadzący w górę, w stronę torów kolejowych. Na ten stok wrzucano dla mnie raz w miesiącu paczkę z domu. Człowiek, który przywoził moją paczkę z Nowego Sącza do Mszany Dolnej i odwrotnie, wyrzucał ją z pociągu na stok w piątkowy wieczór. Paczka zawierała gorący list od matki, czekolady i ciastka, które przygotowywała, ciasta, które piekła babcia i inne wspaniałe rzeczy, które budziły moją silną tęsknotę za domem. Nocą spałem u Orisza, który latem grywał na skrzypcach a zimą obierał ziemniaki, suszył je na piecu i sprzedawał za pięć groszy. Rodzina była właścicielem malutkiego hotelu, w którym nocowali przekupnie, przybywający na targ. Dom był duży, ale ręcznik zmieniano raz na dwa tygodnie… Bił od niego kwaśny odór. Nieważne, byłem małym chłopcem i dałem sobie radę z tym wszystkim. W tym miasteczku też były piękne dziewczynki i tam też dowiedziałem się o różnicach między chłopcami i dziewczynkami. Po roku kara za jazdę na rowerze skończyła się i wróciłem do domu.
Ukończyłem dwanaście lat i znowu spotkałem Chajkę Wasner. W 1938 r., przed Purim, Chajka stała na balkonie swojego domu i machała mi na powitanie, gdy przechodziłem przez ulicę .
Możesz mi pożyczyć swoje długie buty na przyjęcie purymowe? – zapytała mnie głośno.
– Oczywiście, przyniosę Ci je – uśmiechnąłem się do niej z ulicy radośnie.
Nie zauważyłem, że kilku moich kolegów z jesziwy śledziło mnie i przysłuchiwało się naszej rozmowie. Przestrzegali zasad, więc pośpieszyli opowiedzieć ojcu, że rozmawiałem z dziewczyną. Wróciłem do domu i oczywiście dostałem „za swoje”. Nie mogłem dotrzymać obietnicy, by pożyczyć buty pięknej Chajce, a w moim sercu do dziś pozostał żal i poczucie straconej szansy.
Potem wybuchła wojna i nasza relacja zerwała się.
Po wielu latach, dopiero tutaj w kraju (Izraelu), znalazłem fotografię z czasów przed likwidacją getta u Wolfa Kempnera (Szwicer), z którym często się spotykałem. Przypadkiem odwiedziłem go przed śmiercią, dał mi pooglądać zdjęcia z Nowego Sącza, zrobione przez Niemców przed likwidacją getta. Na każdym zdjęciu zamordowanych zapisano datę urodzenia.
Między nimi znalazłem, ku mojej wielkiej radości, zdjęcie Chajki, z dopisaną na marginesie datą, że urodziła się w 1925 r. Jej ojciec, Mendel Wasner, był jedną z 300 ofiar zamordowanych na cmentarzu dnia 29 kwietnia 1942 r., około godziny 18:30, zgodnie ze świadectwem osób, które były obecne podczas mordu.
A ona? Nie mam pojęcia, co się z nią stało. Możliwe, że została deportowana do Bełżca lub do innego obozu zagłady. Może tylko ja ją jeszcze pamiętam, któż to wie?
Markus Lustig