HERBSTOWIE, czyli historia jednej macewy z cmentarza komunalnego

Kilka tygodni temu została odnaleziona macewa w Nowym Sączu. To niezwykłe, że w mieście, które mieni się cywilizowaną stolicą regionu i aspiruje do szczycenia się swoją historią, po 70 latach od zakończenia wojny nagrobki ciągle znajdują się w różnych miejscach. Tym razem namierzyliśmy nagrobek niezwykłej osoby.

Od ostatniej naszej, akcji, kiedy dotarła do nas macewa z przydomowego skalnika upłynęło już kilkanaście miesięcy. Myśleliśmy, że już nas nic nie zdziwi bardziej, że ktoś przez tyle lat jadł śniadanie i przez okno oglądał w ogródku żydowski nagrobek… Na szczęście nowy właściciel domu błyskawicznie zareagował, a macewa wróciła na żydowski cmentarz.

W lutym 2019 r. Stowarzyszenie Magurycz namierzyło macewę na… cmentarzu komunalnym. Nawet przez myśl by nam nie przeszło, żeby tam szukać nagrobków, a jednak – pod latarnią najciemniej. I do tego w głównej alei! Zbędny już po likwidacji getta kamień został użyty jako tablica nagrobna. Na „czystej stronie” wyryto imiona i nazwiska nowych właścicieli, zaś od tyłu wystawały hebrajskie litery, nieśmiało zerkające na wyrastające dookoła krzyże cmentarza na ul. Rejtana. Data ostatniego pochówku na tym kamieniu to 1944 r., tak więc być może macewa została tutaj postawiona jeszcze w czasie wojny, być może kamieniarz wykorzystał jeden z czarnych marmurów wyrwanych z żydowskiego cmentarza przy ul. Rybackiej. Szybko podjęliśmy starania o tłumaczenie napisów, w którym pomógł niezastąpiony Sławek Pastuszka. Okazało się, że piękny czarny marmur oznaczał niegdyś miejsce pochówku Abrahama Herbsta, postaci niezwykłej.

Przed wojną Herbstowie byli jedną z najbardziej znanych rodzin żydowskich. To rodzina związana przede wszystkim z sądecką medycyną. Pochowany pod macewą Abraham Herbst był szynkarzem, zaś potem wpisywał jako zawód „kupiec”. Wiemy, że na początku XX wieku prowadził w Rynku sklep bławatny. Urodził się w 1864 r. w Nowym Sączu jako syn Arona i Chany Gitli z domu Kamer. 21 stycznia 1897 r. poślubił Fajglę, rodem z Krakowa, córkę szynkarza Szyji Gottschuetza i Lotty Margulies. W Nowym Sączu urodziło się im przynajmniej trzech synów: Heinrich nazywany Henrykiem (31 października 1897 r.), Salo Ignatz (17 lipca 1901 r.) i Maksymilian (1898 r.). Cała rodzinka u progu XX wieku mieszkała w Rynku, pod numerem 16. W międzywojniu mieszkali na ul. Jagiellońskiej 7. Abraham Herbst chciał uchodzić za Żyda postępowego, stąd często występował jako Adolf Herbst. Żona przybrała imię Franciszka. Praktyka spolszczania czy zniemczania imion była wówczas powszechna wśród zwolenników asymilacji. Pan Herbst był aktywnym członkiem gminy żydowskiej, z jej ramienia zarządzał m.in. szpitalem żydowskim przy ul. Kraszewskiego 44. Być może właśnie dzięki temu zajęciu zaszczepił miłość do medycyny wśród swoich dzieci. Pod koniec życia mieszkał z synem Henrykiem na Jagiellońskiej 7, tam także prawdopodobnie zmarł 21 stycznia 1938 r.             

Macewa jest jedyną materialną pamiątką po tej zasłużonej rodzinie. Syn Adolfa Maksymilian Herbst urodził się w 1898 r. w Nowym Sączu, a w 1927 r. ukończył studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Był specjalistą ginekologiem. W czasie studiów,  w latach 1917 – 1921, odbył służbę wojskową zakończając ją w stopniu podporucznika. Walczył w wojnie polsko – bolszewickiej. Po studiach przyjmował w Krakowie przy ulicy Bonerowskej 8. Następnie dwa lata pracował w krakowskim szpitalu Łazarza, a następnie w nowosądeckim szpitalu powszechnym. Maksymilian w 1939 r. mieszkał na Jagiellońskiej 5. W czasie wojny Herbst walczył w Wojsku Polskim we Francji, jednak jego dalsze losy są nieznane. Co ciekawe w Yad Vashem znajduje się jego świadectwo zgonu złożone przez badacza genealogii dalszej rodziny, ale karta jest pusta… więc może przeżył wojnę? Kto wie. Nie udało nam się mimo prób znaleźć jego rodziny.

Z Adolfem Abrahamem Herbstem, pod adresem Jagiellońska 7, mieszkał drugi z synów, też lekarz – Henryk Hans Herbst. Urodził się w 1897 r. zaś w 1925 r. ukończył studia medyczne UJ. W czasie studiów odbył służbę wojskową, pokrywająca się z walką o wschodnią granicę RP. Tuż po studiach przyjmował w Krakowie przy ul. Grzegórzeckiej 4. W Nowym Sączu uchodził za specjalistę od chorób dzieci. Był także lekarzem szkolnym. Przed wojną ożenił się, ale nie miał dzieci. Głośnym echem obiła się sprawa rzekomo przyczynienia się dra Herbsta do śmierci córeczki Tadeusza Gutowskiego, aptekarza u Stanisława Nowakowskiego. W 1939 r. uciekał na wschód, a ostatnim miejsce jego pobytu jest Stanisławów. Jego dalszym los wojenny jest nieznany, w Yad Vashem znajduje się relacja złożona przez jego kuzynkę, w której zapisano, że nie przeżył wojny.

Po rodzinie pozostaje tylko jedna macewa… Wierzymy, że wróci na cmentarz żydowski, tam gdzie jej miejsce.